sobota, 2 sierpnia 2014

Niedziela dla włosów (2)

Znowu w sobotę! Tym razem wypróbowałam niedawno kupioną hennę Cassia Khadi, czyli w teorii bezbarwną.

W zestawie jest 100g henny, czepek foliowy, rękawiczki i istrukcja obsługi.

Przyznam się, że nie stosowałam się do końca do instrukcji. Jestem na to za leniwa. Nie trzymałam jej ani 12 h, ani nawet 2 h w cieple. Po prostu wysypałam przed myciem włosów ok. 1/3 woreczka do miski i zalałam wodą, aż zrobiła się gęsta pasta.
Szczerz mówiąc nie planowałam w ogóle dzisiaj tego zabiegu, bo miałam wyjść z domu z rana, ale jak się okazało że mam jednak czas to chwyciłam za farbę :D

Włosy tradycyjnie olejowałam olejem kokosowym i kremowałam na noc moim mleczkiem z Garniera. Rano umyłam je szamponem z SLS Barwa jajeczna, żeby je oczyścić przed henną. Nie nakładałam żadnych odżywek, tylko od razu nałożyłam hennę. Ta henna ma to do siebie, że łatwo wysycha, więc musiałam jej dołożyć trochę wody, żeby móc rozprowadzić ją na włosach i skórze głowy i nałożyłam czepek. Podgrzałam to trochę suszarką z ciepłym nawiewem, zawinęłam w ręcznik i przeczekałam trochę ponad pół godziny. Następnie wypłukałam dokładnie hennę (calutka wanna była zielona!) i nałożyłam na szybko odżywkę Nivea Long Repair, na którą się ostatnio skusiłam, a potem moją odżywkę z L'Oreal Total Repair Extreme na końce. Spłukałam, podsuszyłam ręcznikiem i nałożyłam serum olejowe Biovax jako zabezpieczenie końców i trochę odżywki pokrzywowej z Joanny. Nie mogłam się doczekać efektu, więc wysuszyłam włosy zimnym nawiewem. Teraz, pod koniec dnia i po zwykłym koku na gumkę wyglądają tak:

z fleszem i bez

Ogólnie jestem zadowolona. Po hennie są bardzo miękkie i puszyste i mają naprawdę niesamowitą objętość i zyskały lekki złotawy połysk. Henna trochę odjęła im gładkości, ale myślę że po kilku olejowaniach i masce wróci to do normy. Mam też wrażenie że zgęstniały, ale to najprawdopodobniej ta objętość. Nie wiem czy włos został pogrubiony jak się obiecuje. Może to kwestia kilku użyć. Cieszę się za to, że nie zmieszałam henny z sokiem z cytryny - jestem zadowolona z mojego koloru i podejrzewam, że uległby wtedy widocznemu rozjaśnieniu.

Myślę, że za jakiś czas wrócę do tej henny - tym bardziej, że kupiłam dwa opakowania :)
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu!

8 komentarzy:

  1. Ja chyba nigdy nie odważę się na hennę, nawet bezbarwną, ale dobrze, że Tobie pasuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to mila odmiana, wprawdzie dosc droga ale warto sprobowac choc raz :)

      Usuń
  2. Myślę o hennie, konkretnie czerwonej - ale właśnie cały w tym ambaras, by wyszła czerwona, nie ruda! :D O cassii też myślałam, ale nie wiem czy można po niej farbować włosy chemicznymi farbami. Muszę się zorientować.
    Masz chyba taki sam naturalny kolor włosów jak ja :) Tylko Twoje dużo ładniejsze niż moje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojej dziekuje :) oj na takich ciemnych wlosach chyba wyjdzie braz z czerwona poswiata, ale nie znam sie tak na hennach wiec tylko przypuszczam :) ja z kolei chcialabym sobie zafrbowac henna konce na moj naturalny kolor, tylko nie wiem czy znalazlabym taki/udalobymi sie taki zmieszac :D
      Nie orientuje sie niestety jak z ta Cassia, chociaz sam producent okresla ja jako "odzywke do wlosow" :D

      Usuń
  3. Henna to jednak zupełnie inna sprawa niż chemiczne farby. Nawet ta bezbarwna daje fajny efekt ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I przede wszystkim odzywia zamiast niszczyc! Wlasnie dlatego sprobowalam tej bezbarwnej :)

      Usuń
  4. Nie uzywalam jeszcze henny, okropnie duzo z nia roboty, a efetk krotkotrwaly, jednak chwala dla niej, ze istnieje alternatywa dla farb chemicznych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja wlasnie slyszalam, ze kolorowa henna trzyma bardzo dlugo i nie mozna sie pozbyc tego koloru :D dokladnie, jakbym chciala kiedys sie farbnac to bym siegnela po henne :)

      Usuń

Każdy komentarz odnoszący się do treści posta jest dla mnie czymś miłym. Zapraszam do dyskusji. Każdemu odpowiadam, każdego też odwiedzam :) don't be shy!