piątek, 22 sierpnia 2014

"Moja cerowa historia"

...Jeżeli można to tak nazwać. Bo na pewno nie jest jeszcze skończona. Właściwie to jestem prawie na początku, chociaż minęło już kilka miesięcy. Wymyśliłam więc sobie takie podsumowanie, żeby to, co zrobiłam i przeżyłam, nie odeszło w zapomnienie (tak, jeżeli to zostanie tylko w mojej głowie, to na sto procent pójdzie w niepamięć. Znam siebie nie od dziś).

Wstęp brzmi poważnie, nie? Może dlatego, że jeszcze brakuje mi dystansu w tym temacie. No i dlatego, że mam wokół siebie koleżanki, które praktycznie nie mają kłopotów z cerą. Wiecie, zazdrość i te sprawy. Dlatego z góry przepraszam, jeżeli wyjdzie z tego ciężki temat. Dzisiaj chcę być wyjątkowo otwarta i dać trochę upust moim emocjom. Uwaga - będzie długo.

Zaczęło się... kiedy, właściwie trudno określić. W gimnazjum pojawiały się już pojedyncze pryszcze, ale nie było to nic, na co mogłabym zwrócić uwagę - o takie tam, mam 14 lat, wiadomo że mi coś wyskoczy. Jednak, problem zamiast przemijać z wiekiem, zaczął narastać. Przez połowę liceum też nie było to nic specjalnego, aż pod koniec drugiej klasy nadszedł przełom - w negatywnym znaczeniu tego słowa. Wysypało mi całą linię żuchwy, właściwie w tym miejscu zaczynała się już szyja. I nie chciało schodzić. Co znikało jedno, to pojawiało się drugie. Byłam trochę przerażona tym faktem, ale pomyślałam sobie - e tam, przejdzie.

I przeszło - na twarz. W tym miejscu chcę zaznaczyć, że wiem, że wiele dziewczyn miało większe problemy z cerą, i że dla wielu pewnie będzie to zbyt błahy problem i w ogóle to przesadzam. I ja to rozumiem. Rzecz w tym, że każdy może coś ocenić tylko według siebie - nie wiem, jakbym się zachowywała, będąc w sytuacji tej czy tamtej dziewczyny. Wiem, jak się czułam będąc sobą, wtedy. No i uważam, że najważniejsze, niezależnie od swoich uczuć, to walczyć i cały czas dążyć do swojego ideału, czy to cerowego, czy włosowego, figurowego, jakiegokolwiek. Wracamy do historii.

Pojawiły się krosty na policzkach. Po prostu krosty, nic się z nimi nie działo. Na czole i podbródku też ich trochę było. Jednak potem stan policzków zaczął się pogarszać. No, w skrócie to przerobiłam chyba wszystkie rodzaje niedoskonałości. W połowie kwietnia dorobiłam się mojej pierwszej blizny. To był dla mnie alarm - pora do dermatologa! (szybko, nie? Dosyć wolno mądrzeję :D) Udało mi się umówić i pół miesiąca później zawitałam u pani dermatolożki. Obejrzała mnie, przepisała EpiDuo (krem na receptę), kazała smarować raz - dwa razy dziennie i przyjść po dwóch miesiącach. Do tego kazała mi kupić żel do twarzy Effaclar (swoją drogą ma dobrą opinię w internetach). No więc smarowałam, myłam, doszło nawet do tego, że moja twarz zrobiła się wysuszona, podrażniona i czerwona. Piekły mnie nawet kremy dla dzieci! Wtedy zaczęłam stosować najzwyklejszy krem Nivea i to było moje zbawienie. Dzięki temu bardzo go lubię i polecam wam na suchą skórę. Świetnie nawilża!

W międzyczasie robiłam sobie prawie codziennie zdjęcia, żeby zobaczyć, jak moja skóra się zmienia. Tak to wygląda:

lewa - 7.05, prawa - 7.06

No, nie są to piorunujące rezultaty. Przez resztę czerwca prezentowało się podobnie. Pod koniec miesiąca udałam się do dermatolożki, jak kazała. Obejrzała mnie znowu i zapisała żel (na receptę) Izotrexin i peeling do twarzy Pharmaceris (ma kwas migdałowy, ogólnie mało przypomina tradycyjny peeling). Tak prezentowała się moja cera na 15.07:

zaczerwieniona od żelu/peelingu, nie pamiętam

Wooo! Byłam ucieszona, bo coś się ruszyło! Krosty z czoła zniknęły. Zaczęłam robić regularne peelingi cukrowe, dzięki nim moja cera mimo niedoskonałości jest gładka i miękka. Próbowałam zaradzić powstawaniu pryszczy przez stosowanie tabletek anty (tak, byłam do tego stopnia zdesperowana zdeterminowana! Na swoją obronę powiem, że w Danii regulowanie w ten sposób hormonów jest dość popularne), niestety okazało się, że mój trądzik nie ma podłoża hormonalnego, tylko receptorowo-hormonalne. To znaczy, hormony mam w normie, ale moje ciało jest na nie zbyt wrażliwe. Głupia, nawet siebie samej nie potrafię się usłuchać! ;) Lepsza dieta też nic a nic nie pomogła. To nie w niej po prostu był problem.

Jak to wygląda na dzień dzisiejszy? Szczerze mówiąc, nie widzę dużych zmian. Ciągle zdarzają mi się okropne "niespodzianki". Do tego doszło kilka blizn (ech, co ja przeżyłam z nimi, to moje!), no i z mojej skóry bardzo trudno schodzą zaczerwienienia.

dzisiaj

Ale wiecie co? Walczę! Jestem daleko od ideału, ale nie poddaję się. Wiem, że w końcu, z czasem, ten problem minie, a ja poradzę sobie z pozostałościami po nim. Marzy mi się, żeby mieć idealnie gładką twarz, i móc wychodzić na miasto praktycznie bez makijażu. I w końcu dopnę swego!

Na koniec chcę podziękować wszystkim, którzy przeczytali ten cały post. Serio, mi też by się nie chciało ;) ale planowałam tę "historię" już od jakiegoś czasu. Naprawdę doceniam to, że zechcieliście mnie wysłuchać (wyczytać) :) buziaki dla was! ♥

PS. Niedługo, mam nadzieję, ruszy z powrotem cykl "Caill gotuje" :D
PS2. Aj, nie mogę się powstrzymać i daję piosenkę, która mi się kompletnie wkręciła! Taki pozytywny akcent na koniec! :D KLIK

6 komentarzy:

  1. Widać efekty i to się liczy! :* Co do przesuszonej skóry - polecam Ci alantan, super nawilża skórę, przy czym nie zapycha porów, sprawdzał się także u mojego chłopaka, który też długo walczył z trądzikiem, także może pomóc także Tobie ;)
    Wyobrażam sobie, że musi być to dla Ciebie ciężka sprawa, więc trzymam kciuki, żebyś dała sobie radę z tymi krostkami i nie przejmowała się nimi, aż tak bardzo :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje ci bardzo! :* wiesz, bardziej niz samymi krostkami przejmuje sie tym, co po nich zostaje - blizny :( na szczescie z przesuszeniem nie mam juz problemu, bo moja skora przyzwyczaila sie juz do lekow :)

      Usuń
  2. Efekty są widoczne, jest coraz lepiej! Również łączę się z Tobą w walce, bo moja cera też jest daleka od ideału, a robiąc krok wprzód zawsze jest tak, że potem robię dwa w tył (a raczej moja cera) :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj doskonale to znam! :D dzieki za wsparcie :* tobie rowniez zycze powodzenia! :)

      Usuń
  3. U mnie najlepiej zadziałam peeling kwasem migdałowym, najpierw 20% potem 30% :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja nawet nie wiem ile moj ma % :D robie co mi dermatolozka kaze :D

      Usuń

Każdy komentarz odnoszący się do treści posta jest dla mnie czymś miłym. Zapraszam do dyskusji. Każdemu odpowiadam, każdego też odwiedzam :) don't be shy!