W tę niedzielę dla włosów, która odbyła się wczoraj, ale dopiero dzisiaj mogę o niej napisac, postanowiłam spróbować nafty kosmetycznej. Kupiłam w pierwszej lepszej aptece za 8,90 zł. Jak to się skończyło? Zapraszam do lektury. ;)
Włosy standardowo naolejowałam i nakremowałam na noc. Rano zmoczyłam je i nałożyłam na nie maskę z Biovaxu do włosów suchych. I gdybym na tym poprzestała, to byłoby super. Niestety, po spłukaniu maski nałożyłam na nie na 15 min naftę. Dużo nafty. Nakładałam ciągle, bo nie czułam jej na włosach. Kiedy przyszedł czas na mycie włosów, Sięgnęłam po szampon siostry Nivea Fresh Energy, bo wzięłam tylko swój delikatny, a wiedziałam że nie domyję nim włosów. Umyłam więc dokładnie włosy 3 razy, żeby mieć pewność, że nafta zeszła. I co?
Masakra! Musiałam wyjść z domu z mokrymi, więc dopiero na mieście zobaczyłam, że włosy układają się tłuste strąki! Zepsuło mi to wyjście. Jedyny ratunek dla mnie to było związanie tej tłustej czupryny. Gdy tylko wróciłam do domu, zrobiłam sobie maskę z odżywki (balsam na kwiatowym propolisie Babuszki) na pół godziny, wierząc, że zemulguje olej. Potem jeszcze raz umyłam włosy, tym razem nowo kupionym szamponem Joanna Rzepa i wreszcie poczułam to przyjemne "skrzypienie" włosów pod palcami. Pod koniec mycia na chwilę odżywka Nivea Long Repair, a do b/s poszły Joanna z pokrzywą i zieloną herbatą i serum z Biovaxu. Myślałam, że sprowadiłam moje włosy do stanu sprzed mycia, ale jak się okazało, są o wiele gładsze i bardziej sypkie :) więc coś mi się jednak udało.
Jakie trzy błędy popełniłam (o których wiem)?
- maska osobno, nafta osobno - powinnam je połączyć, a nie kłaść jedno po drugim
- mycie - Anwen ładnie opisała sposób na zmywanie nafty, niestety dotarłam do niego po fakcie
- za dużo nafty! Bardzo łatwo z nią przesadzić, a ja nie czułam jej na włosach, myślałam że wszysto spływa. Uwierzcie, że większość zostaje na włosach :/
A tak z innych ciekawostek: kupiłam sobie fryzjerskie nożyczki :)
I jeżeli ciekawi kogoś, jak wygląda na paznokciach lakier o którym pisałam wcześniej, oto on:
Jestem z niego bardzo zadowolona! To co widzicie, to jest jedna warstwa, ale pokryła paznokcie zupełnie. Na nią tylko utwardzacz i trzyma się znakomicie, błyszczy się, żadnych odcisków od pościeli, a paznokcie są idealne już trzeci dzień :)
A wy jakie macie doświadczenie z naftą? Czy ktoś jeszcze znielubił się z nią tak jak ja? :D
Przyznam że nigdy nie używałam nafty. Szkoda że nie wyszły ci takie efekty jak chciałaś.
OdpowiedzUsuńP.S. Lakier ma zabójczy kolor :)
dziękuję :* nafta to chyba takie diabelstwo, ze trzeba je okielznac zeby dalo super rezultaty :) mimo wszystko uwazam ze warto sprobowac, moze tobie posluzy :)
UsuńJa też nie lubię się z naftą. Ma okropny zapach i jako jedyny produkt obciąża moje włosy, na drugi dzień są bardzo przetłuszczone. Lakier ma cudowny kolor, idealna czerwień! :)
OdpowiedzUsuńto witam w klubie! :D dziekuje, sama juz sie zakochalam w tym lakierze i szybko go nie odstawie :D
UsuńBardzo lubie uzywac nafte ale od czasu do czasu :)
OdpowiedzUsuńto ciesze sie, ze chociaz u ciebie sie sprawdza :)
UsuńTeż muszę sobie zakupić takie nożyczki !
OdpowiedzUsuńjuz przetestowane, jestem z nich zadowolona :)
UsuńJa nafty jaszcze nigdy nie używałam , teraz jak obcięłam włosy na krótko moja pielęgnacja włosów i kosmetyki znacznie się ograniczały :)
OdpowiedzUsuńz jednej strony zazdroszcze ze musisz robic mniej z wlosami zeby ladnie wygladaly, ale z drugiej pielegnacja ich sprawia mi przyjemnosc :)
UsuńO nafcie słyszałam różne opinie, jedni chwalą, inni, że nic nie warta. Nożyczki fajne.
OdpowiedzUsuńNa razie jestem gdzies posrodku, zamierzam dac jej druga (i ostatnia) szanse ;)
UsuńNie miałam nafty, olejki obóstwiammm :)
OdpowiedzUsuńo tak, olejki zdecydowanie mi bardziej sluza :D
Usuń