czwartek, 7 sierpnia 2014

Mój mały koszmarek - porost

Pozdrawiam znad naszego pięknego morza! Jestem tutaj od wczoraj, pogoda jak na razie ladna, chociaz dzisiaj lekkie zachmurzenie. Ciepło, blisko morza, domek elegancki, pyszne jedzenie - czuję się jak w raju! Moje włosy mają lekki survival, bo pewnie nie raz jeszcze będą przemoczone do suchej nitki słoną wodą :) ale jak ktoś ładnie określił, to włosy są dla nas a nie my dla włosów, więc będę się kąpać i bawić w wodzie ile mi się żywnie podoba, zamiast leżeć i ładnie pachnieć :)

Dzisiejszy temat wpadł mi do głowy dosłownie kilka minut temu, a przecież to jest dosc ważny problem dla mnie i niestety jak najbardziej aktualny. Jak już wspominałam kilka razy, marzą mi się zadbane włosy do talii i dążę do tego od kilku lat, mniej lub bardziej aktywnie.

Zawsze jednak zatrzymują mi się na wysokości piersi - ok. 55 cm. Nieważne, co do tej pory z nimi robiłam, stawały na tej długości i łapały na mnie wielkiego focha. Koleżankom z krótszymi wcześniej fryzurami szybko nabierały długości i przeganiały moje. A moje końcówki były to podcinane, to farbowane - co się wykruszyło to odrosło. A ty Caill sobie radź.

Oprócz samej długości mam problem z dwoma innymi reczami - tempo wzrostu i wypadanie.
Z tempem jest u mnie mocno średniawo - ok 1 cm, w porywach 1,5 cm na miesiąc. Pomyśleć, co było, zanim zainteresowałam się stanem końców - włosy niemal mi się kurczyły!
Wypadanie też jest mega uciążliwe - nieważne jak delikatnie bym się z nimi obchodziła, ostrożnie czesała, baaardzo ostrożnie przeczesywała palcami podczas mycia - z każdym myciem włosów tracę około 20, a na szczotce po każdym czesaniu zostaje mały "kołtun". Nawet dzisiaj po spaniu ze związanymi włosami znalazłam na poduszce ich z 10. No ręce i nogi opadają! Wystarczy przejechac ręką po mokrych, żeby wyciągnąć z nich coś dla siebie.

No, to sobie pomarudziłam :D a teraz, jak walczę z tymi moimi nieznośnymi kudłami? Poniższe sposoby piszę w kolejności od najwcześniej stosowanych do najpóźniej, nie według ważności.
Po pierwsze, dbam o włosy! Najważniejsze w tej "nieodżywiającej" części mojej walki, czyli nie wpływającej na część rosnącą, to zabezpieczanie końców. Mam trochę problemów z rozdwojonymi końcami, bo moje włosy są dość cienkie i słabe. Może wina genów, może wcześniejszej diety, a pewnie tego i tego. Udało mi się jednak zapobiec powstawaniu białych kulek na włosach, a co za tym idzie - nie łamią się tak często i nie skracają.
Po drugie, suplementy. W kwietniu zaczęłam trzymiesięczną kurację skrzypem i pokrzywą, do której po miesiącu dołączyły drożdże (najpierw 1/4 kostki, potem 1/3). Systematyczność była dla mnie uciążliwa, a drożdże na początku okropne w smaku, do tego efekty mnie zdecydowanie nie powaliły. Na końcu do moich ziółek dodałam herbatkę z bratka, na cerę (która, nawiasem mówiąc, figę dała). Przyrost wzmógł się o może 3 mm, za to dostałam chmury baby hair, które teraz wyrosły i trochę zagęściły mi czuprynę :) czyli nie ma tego złego.
Po trzecie, wcierka, którą zaczęłam wcierać razem z piciem drożdży. Przyczyniła sie do moich baby hair. Nazywa się Radical Med (link do KWC, chociaż nikt jeszcze nie wyraził swojej opinii ;D). Próbowałam też zlikwidować nią swoje zakola. Pewnie by dała mi więcej, gdybym nie rzuciła jej po jakichś 3 tygodniach (znowu problem z systematycznością). Niemniej stan moich zakoli trochę się poprawił, więc nie narzekam.
Po czwarte i ostatnie, dieta! Chyba najoczywistszy sposób na poprawę stanu włosów, po który sięgnęłam najpóźniej. Bo po co dbać o dietę, skoro można w siebie wlewać szklanki suplementów? I jakoś nie docierało wtedy do mnie, że mój organizm i tak ma braki, a te wszystkie ziółka pewnie pójdą na ważniejsze rzeczy niż włosy czy paznokcie. No, ale teraz jestem mądrzejsza o to :D

Jak wrócę do domu, to zaczynam od początku kurację skrzypem, pokrzywą i drożdżami i oby teraz dała lepsze efekty! :)

A wy jakie macie sposoby na porost? Czy może jesteście z niego zadowolone, szczęściary? ;)

8 komentarzy:

  1. Niestety sama jestem w trakcie poszukiwania genialnego środku na porost kłaczków ! :(

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie wlosy teraz wypadaja jeden za drugim, ale Twoje wypadanie miesci sie jeszcze w normie, po prostu kazdy wlos zyje przez pewien czas, a potem no jak mus to mus! :D Ale rosnie Ci kolejna moc - wlosy-dzieci :P Nie jest tak zle. Mi wypada ponad 50 wlosow dziennie. Podczas mycia wyciagam ich po 3 kepy. Wiec tu Cie moge pocieszyc :) Czy wyeliminowalas tez najwazniejszy z czynnikow, jakim jest stres?? :) A co do porostu, to ja polykalam sobie witaminke B5 i wlosy wystrzelily w dwoch ostatnich miesiacach kuracji bardzo :) Moze sprobuj?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stres raczej odpada, bo od matury mam go w niskim natezeniu :) nie mowie ze w ogole go nie ma, ale nie powinien wplynac na wypadanie. Moje wlosy zyja chyba wyjatkowo krotko ;) a co do B5 to niedlugo zaczynam picie drozdzy, wiec powinnam miec jej w brod :)

      Usuń
  3. Mi lekko wypadają, ale ogarniam to w miarę :) Polecam Ci kochana IHT9 na porost genialna mieszanka :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooh, też mam taki problem, że włosy rosną mi do piersi a potem stoją w miejscu i za nic się nie mogą ruszyć :D
    Myślę, że po prostu cykl życia moich włosów jest stosunkowo krótki i stąd ten efekt. Może Ty też masz podobnie. Chociaż to nie jest zbyt pocieszająca wiadomość. Ale tak czy inaczej, jeśli będziesz dbała o włosy, dobrze się odżywiała to na pewno odwdzięczą się ładnym wyglądem :) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale to jest frustrujace, tym bardziej ze akurat bylam w trakcie kuracji ziolkami, rosly rosly a tu nagle bum - foch i stoja w miejscu :D oj, jak sie dowiedzialam ze wlos ma okreslony czas zycia to przeszlam male zalamanie :/ niestety, jedyne co pozostaje to jak najbardziej dzialac na porost poki ten cykl nie dobiegnie konca :)

      Usuń

Każdy komentarz odnoszący się do treści posta jest dla mnie czymś miłym. Zapraszam do dyskusji. Każdemu odpowiadam, każdego też odwiedzam :) don't be shy!