Dzisiejsza niedziela była typowo w stylu "co się tylko nawinie, poza tym muszę wydenkować kilka rzeczy". Poza tym powoli zastanawiam się, czy nie zmienić nazwy bloga na "Jak NIE dbać o włosy", bo znowu zrobiłam trochę głupią i ryzykowną rzecz, czyli wysmarowałam skórę głowy przeterminowanym olejem. Ale co tam! Nie wyłysiałam po tym na szczęście, więc co ja się będę przejmować :D
Niedziela zaczęła się jak zwykle w sobotę, naolejowaniem i nakremowaniem włosów tym co zawsze (olej kokosowy i mleczko z Garniera). Rano, wstawszy specjalnie o 10 (bo po co spać, jak można maziać sobie włosy!) zabrałam się za kręcenie maski. Już dawno nie nakładałam sobie na głowę niczego z kuchni, więc wymyśliłam sobie takie coś: proteiny, humektant i emolient w jednej masce. Wbiłam jajko, dodałam dwie łyżeczki miodu i chlapnęłam tym nieszczęsnym przeterminowanym olejem lnianym (osobiście nie uważam, żeby taki olej zaszkodził włosom, ale co do skóry głowy już nie mam pewności). Do tego dodałam resztkę mojej odżywki Elseve Extreme Repair i trochę odżywki Argan Professional, o których pisałam dawno temu. Miałam nadzieję na zagęszczenie tej mazi, ale maska i tak okazała się niesamowicie lejąca! Było jej tyle, że każdy włosek został nią dokładnie oblepiony, skóra głowy pokryta mazidłem co do milimetra, i jeszcze trochę skapnęło. Zawinęłam włoski, wsadziłam pod czepek i siadłam na godzinę, co chwilę wycierając z twarzy miód. Wreszcie wskoczyłam do wanny i przyszła pora na zmycie tego czarnym mydełkiem :) swoją drogą, pachnie ono niesamowicie i jest super wydajne! Na koniec Nivea Long Repair na końce (czyli od ucha), po odsączeniu włosy serum z Biovaxu i Joanna b/s (to jest mniej więcej mój stały zestaw po każdym myciu). Ale mniej gadania, więcej zdjęć!
sorki, dzisiaj tylko zdjęcie z fleszem bo robione na szybko i usiadłam głupio pod lampą i bez flesza wyszło strasznie ciemne i nic nie widać
Jak widać, włosy kudłate jak zwykle :D (czo ten loczek z prawej?) w sumie blask, gładkość itd są jak po zwykłej masce, ale dzięki naturalnym składnikom zyskały coś, czego nie mogły uzyskać dzięki typowej masce - takie odżywienie, wydają się lekkie i delikatne a jednocześnie dociążone - no ideał! Co z tego, że fryzura nie powala ;) i nie czuć tych silikonów na głowie. Moim włosom zdecydowanie brakowało już protein. To jest ciężkie do opisania, ale mam wrażenie że włos jest inny w dotyku. Podoba mi się taki efekt :) po mydełku są bardzo czyste a jednocześnie nie "obdarte" z odżywiających substancji. Jedyne, do czego się mogę przyczepić, to lekki brak objętości na samym czubku głowy (no i ta fryzura po raz trzeci - ale to już jest moja wina, nie kosmetyków :D i jutro pewnie będzie już bardziej okiełznana).
Ogólnie myślę, że się bardzo polubimy z tym mydłem. W sumie to już się chyba w nim powoli zakochuję :D ale musimy jeszcze spędzić ze sobą trochę czasu, zanim zdecyduję, że zanosi się na dłuuugą znajomość.
Niedzielę dla włosów uznaję za udaną :) pozdrawiam serdecznie!
Widać bijącą miękkość z włosów :) Czarne mydełko Babuszki Agafii bardzo lubiłam na włosach, ale ostatecznie zużyłam do mycia twarzy :)
OdpowiedzUsuńtez sie zastanawiam czy nie uzywac go na moja problematyczna cere, moze by ja jakos zlagodzilo. Na reszte ciala mi go jednak szkoda ;)
UsuńUwielbiam Twoj sposób pisania ;D ja często ocieralam szyje i dekolt po maskach xd cóż...
OdpowiedzUsuńhaha, dziekuje! ;)) co zrobic, dla piekna trzeba cierpiec :D
UsuńU mnie joanna się nie spisała: ( i też jak siedzę z maską na głowie to muszę od razu mieć ręcznik bo wszystko spływa po twarzy: D
OdpowiedzUsuńa co bylo z nia nie tak? U mnie chyba sie spisuje, ale ciezko stwierdzic czy cos robi czy nie bo tyle tych odzywek klade :D najbardziej mi w niej przeszkadza rzadka konsystencja
UsuńCzarne mydełko Babuszki Agafii mam zapisane do kupienia :) Buziaki!
OdpowiedzUsuńchyba juz moge je polecic, bo sprawdzilo mi sie rowniez do mycia ciala :) no i zapach jest cudny, a ja przywiazuje akurat duza uwage do zapachow :)
Usuńładny połysk i miękkość włosa ;)
OdpowiedzUsuńdziekuje! :)
Usuń