Na ten moment mój jadłospis prezentuje się dość źle. Może nie tragicznie, bo bywało o wiele gorzej (potrafiłam cały dzień ujechać na słoiku nutelli!), ale daleko mi do zdrowego stylu życia.
To, z czego jestem dumna, to ograniczenie słodyczy i chipsów. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że od stycznie nie tknęłam cukierków, batonów, czekolady w tabliczkach ani nutelli ;). Niestety, lody wygrały ze mną kiedy zaczęło się robić gorąco, no bo co to za lato bez lodów? Pozwoliłam sobie na domowe, pieczone ciastka albo ciasta z cukierni od czasu do czasu. Tak, są bardzo kaloryczne, ale mniej przetworzone od takiego batonika. Zresztą każdego chyba dopada ochota na coś słodkiego (mnie po dobrym obiedzie), a wiem, że zabraniając sobie wszystkiego, w końcu złamię postanowienie.
Z chipsami jest gorzej, bo jakkolwiek sama ich raczej nie kupuję, tak na grillu albo na przyjęciu, ogólnie w towarzystwie, nie mogę się powstrzymać. Kiedy chipsy stoją przede mną, wciągam jak maszyna, aż nie dosięgnę dna, zarówno dna miski jak i tego mojego mentalnego. Rozpacz po prostu.
Mam problem z regularnymi posiłkami, czasem jem tylko jeden posiłek dziennie, a kiedy uda mi się zjeść trzy, to czuję się okropnie pełna. Nie cierpię gotować regularnie - owszem, kiedy natknę się na jakiś fajny przepis, od razu mam ochotę go wypróbować, ale gdybym codziennie miała gotować coś dla siebie, chyba umarłabym przy garnkach. Ratują mnie obiady babci i to, co zjem na mieście (nie zawsze fastfoody, czasem obiadki w knajpkach).
No i tu przechodzimy do dietowego jądra ciemności - fast foody. Prawdą jest, że do makdonalda chodzę nie częściej niż raz w miesiącu, ale wszystkie te pizze, dania instant co ja jem to idzie w niezliczonych ilościach. No bo łatwiej zamówić pizzę i poczekać to pół godziny, niż spędzić je w kuchni, prawda?
Kurcze, jest gorzej niż myślałam. :D
Moje dietowe postanowienia:
- ograniczyć jeszcze bardziej słodycze, wyeliminować chipsy
- odstawić wyszstkie soki i śmieciowe napoje, przerzucić się na wodę
- jeść bardziej regularnie - co najmniej 3 razy dziennie, pilnować żeby jeść śniadania
- słodkie płatki zamienić na musli, jasne pieczywo na ciemne (mam kontakt do pani, która piecze rewelacyjny ciemny chleb na zakwasie, wszystko robi sama!)
- pilnować, żeby codziennie zjeść jakieś mięso, warzywa
- omijać słodkie lody, postawić na lody robione domowo
- nie zamawiać pizzy prez telefon! Łatwo z nią przedobrzyć bo jest łatwo dostępna. Jeżeli przestanę po nią dzwonić, to nawet jak wyjdę sobie na pizzę ze znajomymi to wyjdzie to o wiele rzadziej
- na obiad robić sobie np. dużą michę sałatki, która starczy na dwa dni, i będzie odżywcza, czyli z mięsem i różnymi warzywami. To powinno choć trochę złagodzić moją awersję do kuchni
- zainteresować się szybkimi, w miarę zdrowymi przepisami, które nie wymagają za dużo pracy
- ograniczyć tłuszcz w jedzeniu
PS. Jeżeli ktoś zna fajne, szybkie przepisy na dobry obiad, niech koniecznie się nimi podzieli w komentarzach! Będę mega wdzięczna :)
Pozdrawiam ciepło adekwatnie do lipcowych upałów ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz odnoszący się do treści posta jest dla mnie czymś miłym. Zapraszam do dyskusji. Każdemu odpowiadam, każdego też odwiedzam :) don't be shy!