Witam! Dużo czasu minęło, a u mnie zmienia się jak w kalejdoskopie. 2/3 moich wakacji pochłonęły przygotowania do egzaminu na prawo jazdy. Miałam właściwie tylko tydzień czasu dla siebie, który spożytkowałam na wypad ze znajomymi do Trójmiasta i szukanie stancji na następny rok. I, hm, ujmę to tak: jestem bezapelacyjnie i nieodwołalnie zakochana w Gdańsku. Owszem, starówka jest piękna i tak dalej, ale tam trzeba trochę pomieszkać, żeby naprawdę poczuć to miasto. I odwiedzić przepiękną Oliwę. Ale koniec prywaty! Zapraszam do podziwiania moich włosów ;)
W skrócie, zostały mi jakieś 2 cm do wymarzonej długości, ale nie ograniczam się - będę zapuszczać je dalej, może aż do tyłka ;) wypracowałam sobie system, czyli podcinanie co 3 miesiące na prosto maszynką. Zawsze się kłócę z fryzjerką o każdy centymetr, na szczęście słucha mnie w tej kwestii i tracę góra 1,5 cm za każdą wizytą.
W pielęgncji przestałam się bawić w testowanie różnych kosmetyków, bo mi się po prostu nie chce. Przestałam też olejować. Mam jeden schemat: kremowanie, potem maska (bananowy Kallos), następnie szampon (wykańczam szampon Physiogel), na długość odżywka z Tołpy, a od ucha w dół z Syoss. Po spłukaniu zabezpieczenie końcówek silikonem i jeszcze trochę odżywki bez spłukiwania Biovaxu, z tej złotej serii. Dość sporo tego jest, przyznaję, ale nie czuję, żeby moje włosy były obciążone. Z cieniowania jeszcze długo nie zejdę, ale przestało mi przeszkadzać, bo końcówki są wyraźnie gęstsze.
Z tych mniej przyjemnych newsów, znalazłam pierwszego siwulka. Tak, zgadza się, ledwie zauważalny, centymetrowy siwy baby hair sterczał sobie z mojej linii włosów przy twarzy. Wyrwałam. Mam nadzieję, że na jego miejsce nie wyrośnie mi 5 następnych ;))
Przyznam, że to nie było przyjemne, ale musiałam przejść nad tym do porządku dziennego. Po pierwsze, pewnie bym go w ogóle nie zauważyła, gdybym nie przyglądała się tak obsesyjnie moim włosom, po drugie, to tylko jeden włosek, a niektórym siwulce pojawiają się jeszcze wcześniej. Więc głęboki wdech i głowa do góry - i wszystkim w mojej sytuacji radzę podobnie. Think positive!
To teraz bardziej na wesoło: zmieściłam się w moje stare spodenki, które oddałam siostrze jakieś dwa lata temu, bo były za małe. Spodenki z nierozciągliwego materiału. I czuję się świetnie, tym bardziej, że z biustu mi nie ubyło nic a nic :) wielki ukłon w stronę mojej przemiany materii, która musi być na wysokich obrotach skoro ani nie ćwiczę, ani nie ograniczam się jakoś super ze słodkim.
Moje życie osobiste przypomina kolejkę górską, i jestem już trochę zmęczona, ale w sumie tak mi dobrze, że dobrze mi tak ;) nie zwalniam obrotów, jeszcze tyle jest do zrobienia!
Trzymajcie się kochani, obyście dobrze wykorzystali tę resztę ciepłych dni!
Super Cie znowu "widziec" Kochana :) Wloski wygladaja przeslicznie, apropos zapuszczania, zapraszam do mojej akcji :) Ja rowniez ostatnio raczej malo testuje i stawiam na sprawdzone kosmetyki. Siwulkiem sie nie przejmuj ;) Gratuluje i zazdroszcze przemiany materii :D! Aaa i najlepszego z okazji rocznicy bloga :***
OdpowiedzUsuń